KSIĄŻKA
Niezwykły duet [KSĄŻKA]

Artykuł niedostępny

Powiadom gdy będzie dostępny

Kategoria Pozostałe
Autor Alison Roberts
Ilość stron 154
Okładka broszurowa
Opis O książce Legenda szpitala. Chirurg ortopeda, specjalista od dziecięcych nowotworów. Kate jednak była odporna na jego urok. Jako lekarz jest świetny, ale poza salą operacyjną, bez fartucha, czepka i maski, wygląda, delikatnie mówiąc, mało profesjonalnie. Jego zmierzwionymi włosami powinien zająć się fryzjer. A te postrzępione dżinsy, czarny T-shirt, skórzana kurtka? Do tego kowbojki... Szkoda gadać! Fragment książki   Co tu się, u licha, wyprawia? Doktor Kate Graham wysiadła z windy i w osłupieniu wpatrywała się w linoleum na szpitalnym korytarzu. Na cętkowanej beżowej powierzchni wyraźnie było widać ślady... opon? Bardzo dziwne. Niektóre urządzenia medyczne, na przykład przenośny aparat rentgenowski, oczywiście poruszają się na kółkach. Ale te ślady zostawił pojazd, który zwykł poruszać się po szosie! Trop wiódł na oddział dziecięcy. Kate też się tam wybierała. Nawet gdyby nie miała tego zamiaru, i tak poszłaby zbadać sprawę śladów. Każde urozmaicenie było na wagę złota, zważywszy na to, co ją dziś czekało. Nieznośne napięcie choć na chwilę znajdzie ujście. Co za idiota wprowadził motocykl na oddział pełen chorych dzieciaków? Błyszczące czerwone monstrum stało na końcu korytarza tuż przy sali zabaw dla dzieci, których stan pozwalał na wstawanie z łóżek. Sala ta znajdowała się za pokojem pielęgniarek, skąd Kate miała zabrać próbki do badań histopatologicznych. Minęła jednak jego drzwi i doszła do miejsca, gdzie zbiegowisko złożone z pacjentów i członków personelu medycznego zgodnie podziwiało niecodzienny widok: motocykl i mężczyznę w skórzanym kombinezonie. Właśnie ściągał z głowy kask. Connor Matthews. Tego można się było spodziewać. Chirurg ortopeda, specjalista od dziecięcych nowotworów, legenda szpitala. Kate nie miała o nim jednak najlepszego zdania i pozostawała odporna na jego urok. Świetny lekarz, ale poza salą operacyjną, bez fartucha, czepka i maski, wyglądał, delikatnie mówiąc, mało profesjonalnie. Jego zmierzwionymi czarnymi włosami powinien już dawno zająć się fryzjer. Nie od rzeczy byłoby też się częściej golić. A te postrzępione dżinsy, czarny T-shirt, skórzana kurtka? Do tego kowbojki... Szkoda gadać! Poza tym to człowiek bez zasad. Nie zachowuje się jak należy, bywa w miejscach, gdzie bywać nie powinien. Na przykład w zeszłym tygodniu nieproszony pojawił się w laboratorium z próbką, pałętał po pomieszczeniu, w końcu dorwał się do jakiegoś mikroskopu i oglądał materiał. A przecież w postępowaniu diagnostycznym obowiązuje kolejka, obowiązują procedury! Gdyby ona była przy tym obecna, nie wykpiłby się tym swoim uroczym uśmiechem. I teraz znów w odrażający sposób demonstrował pogardę dla zasad. Pielęgniarki na pediatrii pewnie zawsze miękły pod naporem jego wdzięku, podobnie jak jej laborantki w zeszłym tygodniu. Musiały być teraz pod wrażeniem. Nikt nawet nie zauważył przybycia Kate, tłumek nie rozstąpił się przed nią, by także mogła się napatrzeć z bliska. Wszystkich zamurowało. Kiedy postawny Connor Matthews przyklęknął przed ubranym w piżamę chłopczykiem, skórzane spodnie opięły muskularne uda. Metalowe nity na plecach motocyklowej kurtki uwydatniły siłę szerokich ramion. Kate prawie usłyszała tęskne damskie westchnienia. Motocyklista oczywiście zignorował jej gniewne spojrzenie. W wielkich łapskach trzymał kask. Nie sposób sobie wyobrazić, że te dłonie robiły delikatne i precyzyjne operacje. Connor słynął również z niesamowitego podejścia do dzieci. W to akurat łatwiej uwierzyć, gdy się widziało, jak rozmawiał z chorym chłopczykiem, a potem włożył dziecku na głowę duży kask, wyprostował się i posadził małego na siodełku ruchem na tyle fachowym, by nie wyrwa  kroplówki, i na tyle eleganckim, by wywołać bardzo głośne westchnienie zgromadzonych pań. Matka chłopca jedną ręką podtrzymywała kroplówkę, a drugą ocierała płynące po policzku łzy. Connor pokazywał dziecku przyciski na kierownicy motocykla. A potem zrobił coś, co w głowie się nie mieści. Zapalił silnik, który z głośnym warkotem wypuścił ze lśniącej rury wydechowej kłąb czarnego dymu. I to wszystko w obecności dzieci ze schorzeniami układu oddechowego! Z astmą, zwłóknieniem płuc, niewydolnością oddechową, do jasnej cholery! Wszyscy wokół klaskali i uśmiechali się zachwyceni. Jedna z pielęgniarek robiła zdjęcia. Jedna Kate swą wyprostowaną postawą demonstrowała oburzenie. Na szczęście show szybko dobiegł końca, silnik motoru zamilkł, a dzieciak, już bez kasku, powędrował w ramiona matki. Personel rozszedł się do codziennych obowiązków, a chore dzieci, na wózkach, noszach bądź pieszo, powróciły tam, gdzie ich miejsce. Niektóre jeszcze długo z wyciągniętymi szyjami oglądały się, chcąc zapamiętać miejsce, gdzie spotkała je taka niespodziewana atrakcja. Na miejscu pozostał Connor. Zawiesił kask na kierownicy i po chwili toczył motor korytarzem, oczywiście pozostawiając nowe brudne ślady. Młoda salowa z mopem w dłoniach patrzyła na to rozanielona. A chirurg właśnie w tym momencie dostrzegł Kate. Zbliżając się, przyglądał się jej z tłumioną ciekawością. A więc przyłapała go, ta Wyniosła Władczyni Diagnostyki Laboratoryjnej. Naprędce wymyślona nazwa rozbawiła go, jednak nie potrafił się szczerze uśmiechnąć. Kierownictwo placówki z pewnością nie będzie zachwycone jego dzisiejszym wyczynem. Poza tym miał przed sobą osobę, która ewidentnie nie podzielała odczuć ogółu świadków niedawnego zdarzenia. Jeszcze przed chwilą gardło ściskało mu wzruszenie, teraz poczuł, że ów ucisk zaczyna mieć zgoła inne źródło. Dobrze mu znane od dzieciństwa ciemne emocje. Smutek, frustracja, porażka. Ale cóż, najlepszą obroną jest atak. Connor uśmiechnął się, to zawsze pomaga, i uniósł brwi, dając do zrozumienia, że jest przyjemnie zaskoczony tym spotkaniem. - Kate? Miło cię tu widzieć. Niezbyt subtelna aluzja do tego, że to jego teren, a miejsce tej kobiety z twarzą naznaczoną dezaprobatą jest w podziemiach szpitala Świętego Patryka, w towarzystwie odczynników, probówek i mikroskopów. I ciał tych pacjentów, którym nie udało się wyzdrowieć. Nie odwzajemniła uśmiechu. Zdziwiłby się, gdyby było inaczej. - Nie każdy sam przynosi próbki na patologię - powiedziała. To też nie było subtelne. - Czasami zdarzają się sytuacje - starał się ostrożnie dobierać słowa - wymagające nietypowych rozwiązań. Przyglądał się Kate uważnie. Lśniące czarne włosy. Może i byłyby atrakcyjne, gdyby nie zaplatała ich tak ciasno w warkocz przypominający powróz. Okulary nie przesłaniały pięknej oprawy ciemnych oczu. A na pewno nie była umalowana. Buty na płaskim obcasie, a pod białym fartuchem prosta spódnica. Jezu, kto dziś nosi białe fartuchy? A nawet jeśli chce przez to potwierdzić, że jest medykiem, to przecież nie zapina aż tak dokładnie guzików! Powrócił wzrokiem do jej twarzy. Gapiła się na niego, jakby nie rozumiała, co do niej mówi. Miał ochotę westchnąć. - Ty byś tego pewnie nigdy nie zrobiła. - Jeśli masz na myśli, że nie wprowadziłabym do szpitala motocykla i nie truła chorych dzieci spalinami, to masz rację. Nie mogę uwierzyć, że... Reprymenda została nagle przerwana. Szybkimi krokami zbliżała się do nich matka posadzonego na motor chłopczyka. Teraz już nie ukrywała łez. - Dziękuję - powiedziała zdławionym głosem. - No wie pani! - Connor jedną ręką przytrzymał motocykl, a drugą przytulił do siebie kobietę, która zarzuciła mu ręce na szyję. - To nic takiego, Jeannie. - Muszę wracać. - Kobieta pociągnęła nosem. - To już nie potrwa długo. - Tak, wiem. Connor znów poczuł ucisk w gardle. Nagle zapragnął samotności i... dużej prędkości. Może zrobi błyskawiczną rundkę po autostradzie? Jeannie odetchnęła głęboko, by odzyskać równowagę. - Po prostu musiałam panu podziękować. Liam zasnął z taaakim uśmiechem na buzi. - Cieszę się. - Zapomniał o bólu. Te zdjęcia to... to... - Coś, co zachowa pani na zawsze. - Connor z trudem przełknął ślinę. - A teraz proszę iść do Liama, on potrzebuje mamy. Odwróciła się, a na jej twarz powrócił grymas bólu. Connor odetchnął głęboko. Nagle dotarło do niego, że Kate wciąż tu jest i że słyszała tę tak bardzo emocjonalną wymianę zdań. Może nawet zrozumiała cały podtekst i teraz przyzna, że czasem jednak reguły należy łamać? Jej pobladła twarz i zdumione spojrzenie dawały nadzieję, że tak będzie. - Ja... nie wiem, co powiedzieć - wyjąkała. - To nie mów nic - poradził jej znużonym głosem. Musi iść. Jeśli tu się rozpłacze, nie będzie się mógł tłumaczyć, że oczy mu łzawią od wiatru na autostradzie. Szarpnął motocyklem. Kate ciągle stała, bezgłośnie otwierając i zamykając usta. Wyglądała jak ryba wyrzucona na brzeg i wciąż rozsiewała wokół siebie aurę potępienia. Czy będzie chciała podjąć jakieś kroki w sprawie jego wykroczenia? Poczuł, że znalazł się między młotem a kowadłem. Z jednej strony Kate jako reprezentantka instytucji, która nie jest w stanie zrobić nic więcej dla dzieci takich jak Liam, a z drugiej - smutek tej separatki na końcu korytarza, gdzie kobieta kołysze do snu umierającego synka. Musi się opowiedzieć po którejś ze stron, inaczej nie będzie mógł dalej żyć. - Wiesz co? - Potrząsnął głową. - Musisz coś z sobą zrobić. Jesteś  jak twój fartuch: zapięta na ostatni guzik. Co tu się, u licha, wyprawia? Doktor Kate Graham wysiadła z windy i w osłupieniu wpatrywała się w linoleum na szpitalnym korytarzu. Na cętkowanej beżowej powierzchni wyraźnie było widać ślady... opon? Bardzo dziwne. Niektóre urządzenia medyczne, na przykład przenośny aparat rentgenowski, oczywiście poruszają się na kółkach. Ale te ślady zostawił pojazd, który zwykł poruszać się po szosie! Trop wiódł na oddział dziecięcy. Kate też się tam wybierała. Nawet gdyby nie miała tego zamiaru, i tak poszłaby zbadać sprawę śladów. Każde urozmaicenie było na wagę złota, zważywszy na to, co ją dziś czekało. Nieznośne napięcie choć na chwilę znajdzie ujście. Co za idiota wprowadził motocykl na oddział pełen chorych dzieciaków? Błyszczące czerwone monstrum stało na końcu korytarza tuż przy sali zabaw dla dzieci, których stan pozwalał na wstawanie z łóżek.  
EAN 9788323888727
Dział KSIĄŻKA
Autor Alison Roberts
Rok wydania 2013
Wydawca Harlequin
Ilość stron 154
Okładka broszurowa
Liczba nośników [1xKSIĄŻKA]
Wymiary 10,5x17 cm