KSIĄŻKA
Pałac w Petersburgu [KSĄŻKA]
Artykuł niedostępny
Kategoria | Pozostałe |
Autor | Lynn Raye Harris |
Ilość stron | 154 |
Okładka | broszurowa |
Opis | O książce Amerykanka Paige Barnes jest po raz pierwszy w Rosji. Przyjechała tu służbowo z szefem. Nie zna kraju ani języka i nie wie, że nocne spacery po mieście mogą być niebezpieczne. Gdy napada ją grupa pijanych Rosjan, ratuje ją nieznajomy. Wybawcą okazuje się książę Aleksiej Woronow, główny rywal jej szefa. Fragment książki Głośny krzyk przedarł się przez noc. Aleksiej Woronow poczuł dreszcz spływający mu wzdłuż kręgosłupa niczym lodowata strużka. Zamarł w poczuciu zagrożenia. Śnieg prószył jednostajnie, pokrywając bruk Placu Czerwonego. Z prawej strony widać było okalające plac mury Kremla. W oddali majaczyła w górze niczym latarnia morska Wieża Zbawiciela z olbrzymim jak londyński Big Ben zegarem, a za nią kolorowe kopuły katedry św. Bazylego. Było późno i na placu nic się nie działo. Dopóki znowu nie rozbrzmiał echem ten krzyk. Aleksiej zaklął. Stał w cieniu Muzeum Historycznego, oczekując na nadejście informatora. Nie mógł jednak zignorować tego krzyku. To była pewnie tylko bójka w jednym z pobliskich barów i wrzeszcząca wniebogłosy kobieta, której facet walczył w obronie jej czci. Ale musiał zareagować. Nawet kosztem cennych informacji, bo tamten człowiek z pewnością nie będzie czekał. Aleksiej stał na placu już od pół godziny. Informator był spóźniony dobre piętnaście minut, być może się rozmyślił. Jeśli konkurent zwietrzy jego zamiary, zapłaci temu mężczyźnie za informacje o wiele więcej. Chociaż i tak miał dostać mnóstwo pieniędzy. Aleksiej nie mógł jednak stać z boku, kiedy kobieta potrzebowała pomocy. Miał cholernego pecha z tym przeklętym arystokratycznym genem, który kazał mu działać nawet kosztem własnych interesów. Był bezwzględny we wszystkim, co robił - za wyjątkiem sytuacji, kiedy ktoś znajdował się w niebezpieczeństwie. Naprzeciwko Kremla jaśniał światłami dom towarowy GUM. Aleksiej ruszył w tę stronę, ale zatrzymał go odgłos kroków. Echo na pustym placu utrudniało orientację. Zanim się połapał, skąd dochodziły te kroki, jakaś kobieta nagle wyłoniła się z ciemności. Nie zdążył w porę uskoczyć. Zderzyła się z nim, niemal przewracając go na ziemię. Całym impetem popchnęła go, z łokciem uniesionym w stronę jego twarzy. Instynktownie odchylił się, unikając ciosu. Obrócił kobietę tyłem do siebie i położył jej rękę na ustach. Czuł, jak krzyk wzbiera jej w gardle. Gdyby na to pozwolił, rozsadziłaby mu wrzaskiem bębenki w uszach. - Jeśli jeszcze raz krzykniesz - powiedział jej bardzo spokojnie do ucha - ktokolwiek cię goni, dopadnie cię. Nie chcę znaleźć się w środku twojej miłosnej awantury. Dlaczego nie potrafił choć raz pozostać z boku? Umówiona godzina wprawdzie minęła, ale tamten człowiek mógł się jeszcze pojawić. Wielka transakcja była zagrożona. Pracował nad nią całymi latami. Teraz sukces był niemal w zasięgu ręki. Utrata spotkania z powodu jakiejś pijackiej sprzeczki nie była częścią tego planu. Mógł jeszcze wrócić pod muzeum. Głos kobiety był stłumiony, próbowała potrzasnąć głową. Dotarło do niego, że mogła być turystką. Teraz w Moskwie było ich pełno, nie tak jak za czasów, kiedy dorastał. Powtórzył to samo po angielsku, na wszelki wypadek. Poczuł, jak wstrzymała oddech. Nie pomylił się. - Nie zrobię ci krzywdy - powiedział - ale jeśli znowu zaczniesz krzyczeć, pozwolę, żeby cię dopadli. Zrozumiałaś? Szybko skinęła głową, kiedy znowu obrócił ją w ramionach. Czarne oczy lśniły blaskiem odbitym z domu towarowego. Kaptur zsunął jej się z głowy, odsłaniając ciemne włosy ściągnięte w gruby kucyk. Miała regularne, delikatne rysy twarzy. Łokieć, który wycelowała w jego głowę wcale nie świadczył jednak o bezradności. Była silna. Silna, a jednocześnie delikatna. Aleksiej zdjął dłoń z jej ust. Zachowała czujność, ale nie krzyknęła. - Pomóż mi, proszę. - Objęła się ramionami, dygocąc w kwietniowym chłodzie. - Nie pozwól, żeby mnie złapali. - Amerykanka. Nie powinien być zdziwiony. Ale co nieznająca rosyjskiego Amerykanka mogła robić sama na Placu Czerwonym o pierwszej w nocy? - Mam nie pozwolić, żeby kto cię złapał? Policja? Jeśli zrobiłaś coś nielegalnego, nie mogę ci pomóc. - Nie - powiedziała. - To nie tak. Szukam siostry i. Wściekłe okrzyki rozległy się na placu. Nie czekała, aż odpowie. Po prostu rzuciła się w ciemność jak strzała. Aleksiej dopadł ją w trzech susach, chwytając za rękę. - Tędy - powiedział, ciągnąc ją w stronę domu towarowego. - Tam jest zbyt jasno, zobaczą nas. - Właśnie. Stukot butów odbijał się od bruku, zbliżając się do nich. Mieli tylko kilka sekund. Aleksiej popchnął dziewczynę na taflę jednego z ogromnych okien wystawowych. Wydała odgłos sprzeciwu. - Obejmij mnie nogami. - Puść mnie! Wcale nie chcesz mi pomóc. - Jak chcesz, moja krasawica - powiedział, dając krok do tyłu. - Powodzenia. - Nie, czekaj! - krzyknęła, kiedy zaczął odchodzić. Zatrzymał się i obdarzył ją uspokajającym uśmiechem. -Spasibo. Udajemy kochanków, dobrze? Obejmij mnie - powiedział, opierając ją o szybę i rozpuszczając jej bujne włosy. Tym razem bez sprzeciwu otoczyła ramionami jego szyję. Aleksiej okrył ich swoim długim płaszczem. Jeśli zrobią to umiejętnie, każdy na ich widok pomyśli, że uprawiają seks. Amerykanka jęknęła, kiedy mocno pchnął biodrami w najbardziej wrażliwą część jej ciała. Ten dźwięk podziałał na niego jak kieliszek wódki. Czort pobieri. Była drobna, miękka i pachniała niczym lato na Uralu. Kwiatami, słońcem i zimną wodą. Poczuł gniew. Ten zapach przywołał tkliwe wspomnienia. Nie mógł sobie pozwolić na takie uczucia. - Pocałuj mnie - mruknął, kiedy kroki zabrzmiały bliżej - Bądź przekonująca. Paige patrzyła w oszołomieniu na ciemnowłosego mężczyznę trzymającego ją mocno w ramionach. Mój Boże, jak to się stało, że znalazła się w takich tarapatach? Powinna była pójść do Chada zaraz, jak tylko Emma zaginęła. Ale z początku myślała, że siostra po prostu straciła poczucie czasu. Paige nie chciała psuć wieczoru szefowi, który był tak miły, że pozwolił jej zabrać ze sobą w podróż Emmę. Chad Russell był jedną z najlepszych partii w Dallas. Zabawny, przystojny i bardzo zamożny. Paige była jego sekretarką. Przynajmniej na potrzeby tej podróży. Osobista sekretarka szefa nie mogła podróżować samolotem. Mavis miała problemy z krzepliwością krwi. To mogłoby się skończyć tragicznie podczas długiego lotu. Chad wybrał Paige spośród innych bardziej doświadczonych kandydatek. Miał już i tak wystarczająco dużo powodów do zmartwienia, żeby mogła wciągać go w osobiste problemy z siostrą. Przyjechał tutaj, żeby sfinalizować poważną transakcję. Ostatnio podejrzewała, że Chad zainteresował się nią nie tylko jako podwładną. Dwa razy zabrał ją na lunch. Wypytywał o sprawy prywatne, o siostrę i o wiele rzeczy, które nie dotyczyły pracy. Była tym bardzo podekscytowana. Chad uosabiał wszystko to, co pociągało ją w mężczyznach. Zadurzyła się w nim. Od pierwszej chwili, kiedy przed dwoma laty wkroczył do biura i uśmiechnął się do niej. Dziś w nocy powinna pójść za głosem intuicji i poprosić Chada o pomoc. Ale była tak przyzwyczajona do samodzielnego rozwiązywania problemów, że postanowiła odnaleźć Emmę na własną rękę. Teraz była na siebie wściekła. - Nie ma czasu do stracenia - mruknął nieznajomy. Miał głęboki głos i śpiewny, wyraźnie rosyjski akcent. Kiedy przycisnął ją mocniej do siebie, serce Paige drgnęło. Musiała odnaleźć Emmę, ale przede wszystkim przetrwać najbliższe kilka minut. Dlatego zmuszona była robić, co kazał. Nie miała wyboru. Gdyby tamci mężczyźni znowu ją schwytali, drugi raz nie zdoła im uciec. Nie wiedziała właściwie, czego od niej chcieli. Zawędrowała daleko od hotelu i zabłądziła. Wpadła na grupę mężczyzn, którzy ją wystraszyli. Byli pijani i nie kwapili się do pomocy. Przynajmniej nie za darmo. Ogromny blondyn o czerwonych rękach powiedział z ciężkim akcentem rosyjskim, że jej pomoże, jeśli go pocałuje. Roześmiał się w głos i wszyscy mu zawtórowali. To był nieprzyjemny dźwięk. Przestraszyła się. Ale krzyczeć zaczęła dopiero wtedy, kiedy ją chwycił. Starannie wymierzyła mu kopniaka w krocze. Kiedy zwijał się z bólu i inni usiłowali mu pomóc, rzuciła się do ucieczki. Z jakiegoś powodu sądziła, że ten mężczyzna chciał jej pomóc naprawdę. Prosty kontakt ich ciał wzbudził w niej, pomimo warstwy ubrań, dreszcze. Chciała wiedzieć, kim był i dlaczego jej pomagał. Ale nie miała czasu na pytania. Zimne szare oczy nieznajomego przynaglały ją do działania. Ciężki stukot buciorów na bruku był coraz głośniejszy. Paige zamknęła oczy i przylgnęła wargami do jego ust. Zdecydowała przez ostatnie sekundy, że będzie trzymać usta zamknięte. To wystarczało, żeby zmylić tamtych mężczyzn. Nie było powodu, żeby go naprawdę całować. Ale nieznajomy nie pozwolił na to. Kiedy westchnęła, wsunął jej język do ust. Całował tak umiejętnie, że gdyby stała, kolana ugięłyby się pod nią. Smakował po męsku brandy i miętą. Nie był Chadem, mężczyzną, na temat którego fantazjowała od dwóch lat. Ale to w jego objęciach gotowa była się zatracić. Poznać magię, jakiej użyłby, gdyby byli teraz sami i nadzy. Chociaż tak naprawdę nie za bardzo wiedziała, jak to jest przeżywać magię z mężczyzną. Miała na swoim koncie dosłownie jedno doświadczenie erotyczne. W wieku osiemnastu lat, po śmierci matki została opiekunką młodszej siostry. Uczyła się i pracowała, próbując utrzymać dom. Na randki pozostawało jej niewiele czasu. Żaden z ukradkowych pocałunków, jakich przedtem doświadczyła, nie przypominał obecnych doznań. Ten pocałunek był niesamowity. Ogarnęła ją prawdziwa gorączka. Jak mogła tak reagować w tych okolicznościach? Nie była sobą i to było jedyne wytłumaczenie. Już nie była nieefektowną sekretarką, pracującą dla mężczyzny, który był poza jej zasięgiem. Tą odpowiedzialną siostrą, która dbała o wszystko. Podekscytowana, poddała się cała przeznaczeniu. Międzynarodowej intrydze i niebezpieczeństwu. Podniecającemu życiu pełnemu pasji i niezwykłych mężczyzn, mówiących po angielsku z rosyjskim akcentem i obezwładniających ją pocałunkami. Głosy zabrzmiały tuż obok, przywracając ją do rzeczywistości. Nagle rozległ się gwizd. Poczuła skurcz żołądka. - Nie bój się - wyszeptał nieznajomy z ustami przy jej szyi. - Zaraz sobie pójdą. Zadygotała, chociaż nie ze strachu. Usta mężczyzny musnęły jej ucho. - Jak się nazywasz? To pytanie zaskoczyło ją. Był przyciśnięty do niej mocno. Przesuwał wargi po jej skórze, jak gdyby jego usta zostały do tego stworzone. Między udami czuła jego imponującą erekcję, a nie znał nawet jej imienia. Gdyby ta sytuacja nie była tak szalona, zaśmiałaby się. - Paige - odpowiedziała, zanim jego wargi znowu upomniały się o jej usta. Rozległy się gwizdy i wtedy jakiś głos powiedział coś ostro po rosyjsku. Zapadła cisza. Głos odezwał się znowu, głośniej i bardziej przenikliwie. Poczuła, jak mięśnie nieznajomego stężały. - Jęcz - powiedział jej w usta. Zabrzmiało to bardziej zmysłowo, niż cokolwiek, co wcześniej słyszała w życiu. Zacisnął uda. Uświadomiła sobie, że byli w niebezpieczeństwie i że on także to wyczuwał. Przeciwnicy mieli nad nimi zdecydowaną liczebną przewagę. Jeśli ci mężczyźni zorientują się, kim ona jest, nieznajomy nie zdoła jej obronić. Paige uwolniła usta, wtuliła twarz w jego szyję i wydała z siebie jęk. Zabrzmiał cicho i mało przekonująco. - Głośniej - szepnął jej do ucha, napierając biodrami jeszcze raz na jej łono. Poczuła dreszcz i jęknęła głośno. Tym razem to był prawdziwy jęk. Usta nieznajomego znowu poszukały jej ust. Pocałunek był ciepły i pełen pasji. Zanurzyła palce w jego włosach, gładząc miękką krawędź futrzanej czapki. Napierając na najbardziej wrażliwą część jej ciała, doprowadził ją do czegoś, czego właściwie dotąd jeszcze nie doznała. Kompletnie ubrana osiągnęła niemal ekstazę. Była tak bardzo spragniona. Tamy zostały przerwane. Jęknęła znowu, kiedy dłoń mężczyzny musnęła przez bluzkę jej piersi. Wydał okrzyk, gdy jej sutek stwardniał pod tym dotykiem. Ten głos obudził zmysły. Czuła się grzeszna, gorąca i totalnie zdesperowana. Nieznajomy nagle oderwał od niej usta i odsunął się. Nadal ją podtrzymywał, ale nie byli już tak blisko siebie. Nie wydawał się poruszony tym, co się przed chwilą wydarzyło. Ona zaś była gorąca, zmarznięta i rozedrgana jednocześnie. - Odeszli - powiedział. Rozluźnił jej uda, podtrzymując ją, zanim stanęła na chodniku. Uwolniona z uścisku poczuła nagły chłód. Zęby dzwoniły jej lekko. Nie mogła nad tym zapanować. - Dziękuję - powiedziała, dziwnie rozczarowana. Nadal odczuwała efekt nadmiaru adrenaliny i ogromu przyjemności. - Nie za czto. Musimy iść. Zamrugała. Dopiero teraz mogła mu się przyjrzeć. Omal nie zemdlała z wrażenia. Był olśniewający. Miał hollywoodzką urodę niegrzecznego chłopca playboya. Ale chłopcem zdecydowanie nie był. To słowo nie pasowało do mężczyzny takiego jak on. Wcześniej była tak rozdygotana, że ledwo cokolwiek dostrzegała. Teraz chłonęła każdy szczegół. Spod czapki wystawały mu kosmyki gęstych ciemnych włosów, chyba brązowych, chociaż w tym świetle wydawały się czarne. Ten rodzaj nosa i kości policzkowych rzeźbiarze wykuwali od stuleci w marmurze. Miał zmysłowe usta i silnie zarysowaną szczękę. Patrzył na nią błyszczącymi oczami, które zdawały się nigdy nie płakać. Powiedział, że powinni iść. Razem. Cofnęła się o krok, nagle zdezorientowana i nieufna. Popełniła już zbyt wiele błędów. Bez planu oddaliła się tak daleko od hotelu i niewiele brakowało, żeby ją napadnięto. Choćby nie wiem jak wiele mu zawdzięczała, na pewno nigdzie z nim nie pójdzie. - Dziękuję za pomoc. Z radością zapłaciłabym panu. Ale jeśli pan myśli, że pójdę z panem dokądkolwiek, żeby dokończyć... Spojrzał na nią zimno. - Pochlebiasz sobie, Paige. Jeśli chcesz uniknąć powtórki scenariusza, pójdziesz teraz ze mną. Ci faceci mogą wrócić na plac w ciągu pięciu minut, jak tylko się zorientują, że nie weszłaś do metra ani do żadnego z otwartych barów. - Wrócę do hotelu. To na końcu tamtej ulicy. W hotelu jest mój szef i on mi pomoże. - Nie - uciął. - Będzie bezpieczniej, jeśli pójdziesz teraz ze mną. Czuła narastający gniew. Kim on jest, żeby jej mówić, co ma robić? - Dziękuję, ale moja siostra zaginęła i myślę, że tylko Chad może mi pomóc. Podszedł o krok, nagle czujny. - Chad? Chad Russell jest twoim szefem? Przygryzła wargę, niepewna, czy to był dobry, czy zły znak. - Znasz Chada? Zaśmiał się i ten śmiech nie brzmiał przyjaźnie. - Rzeczywiście, znam Chada Russella, moja krasawica. Jeśli chcesz przeżyć tę noc, lepiej chodź teraz ze mną. Coś w głosie nieznajomego sprawiło, że chciała się cofnąć. - Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł - powiedziała. Patrzył na nią gniewnie, jak gdyby miał ją chwycić i zmusić do pójścia wbrew jej woli. Ale nagle wzruszył ramionami. - To twoje życie. Rób, co chcesz. - Skrzywił się lekceważąco. - Nocą na ulicy nie jest bezpiecznie, jak przed chwilą zauważyłaś. Tak jak we wszystkich wielkich miastach. - Czuła, że z niej kpi. Ale w Dallas po nocy też na pewno nie spacerowałaby sama po ulicach. - Zapłacę ci, jeśli odprowadzisz mnie do hotelu. Roześmiał się po raz drugi. Zaczerwieniła się, jak gdyby powiedziała coś, czego powinna się wstydzić. Boże, co za noc. - Albo idziesz ze mną, albo w swoją stronę. Wybieraj. - Nie poczekał na odpowiedź, tylko odwrócił się i ruszył w kierunku, w którym udali się mężczyźni. Dygocąc, zastanawiała się, co, do diabła, powinna zrobić. Wrócić sama, licząc, że drugi raz nie zabłądzi? Hotel był po drugiej stronie placu, na końcu ulicy biegnącej wzdłuż rzeki. Kawał drogi. W zimnie. Po ciemku. Musiałaby biec. Gdyby się pospieszyła, dotarłaby tam w dziesięć minut. Może Emma w międzyczasie już wróciła? A jeśli nie, Chad tam był i mógł jej pomóc. Głosy mówiących po rosyjsku mężczyzn przedarły się przez nocne powietrze. Rozmawiali głośno, co chwila wybuchając śmiechem. Nie wiedziała, czy to byli ci sami mężczyźni, ale czy mogła ryzykować? Ścisnęła rękami skronie. Boże, co ona tu robi? Jak mogła myśleć, że da sobie z tym radę sama? Nie mówiła po rosyjsku. Często z powodu silnego akcentu nie rozumiała nawet angielszczyzny, jaką się do niej zwracano. Wytężyła wzrok, próbując dostrzec postać mężczyzny znikającego w mroku. Jego akurat rozumiała. Ale jak mogłaby pójść dokądkolwiek z nieznajomym? Krzyki przybliżyły się, mężczyźni dochodzili do domu towarowego, przy którym nadal stała. Mogła albo spotkać się z tymi ludźmi, albo pójść z mężczyzną, który jej pomógł. Uświadomiła sobie, że nie miała wyboru. Zaczęła biec. Głośny krzyk przedarł się przez noc. Aleksiej Woronow poczuł dreszcz spływający mu wzdłuż kręgosłupa niczym lodowata strużka. Zamarł w poczuciu zagrożenia. Śnieg prószył jednostajnie, pokrywając bruk Placu Czerwonego. Z prawej strony widać było okalające plac mury Kremla. W oddali majaczyła w górze niczym latarnia morska Wieża Zbawiciela z olbrzymim jak londyński Big Ben zegarem, a za nią kolorowe kopuły katedry św. Bazylego. Było późno i na placu nic się nie działo. Dopóki znowu nie rozbrzmiał echem ten krzyk. Aleksiej zaklął. Stał w cieniu Muzeum Historycznego, oczekując na nadejście informatora. Nie mógł jednak zignorować tego krzyku. To była pewnie tylko bójka w jednym z pobliskich barów i wrzeszcząca wniebogłosy kobieta, której facet walczył w obronie jej czci. Ale musiał zareagować. Nawet kosztem cennych informacji, bo tamten człowiek z pewnością nie będzie czekał. |
EAN | 9788323894216 |
Dział | KSIĄŻKA |
Autor | Lynn Raye Harris |
Rok wydania | 2013 |
Wydawca | Harlequin |
Ilość stron | 154 |
Okładka | broszurowa |
Liczba nośników | [1xKSIĄŻKA] |
Wymiary | 10,5x17 cm |
Pozostałe
Książki